Kamienie
leżące latami w rzece
Kruszą
się i tracą koloryt.
Odbijają
się o siebie towarzysząc.
Pomiędzy
nimi wyrasta zwarta przestrzeń.
Przytul
mnie.
To jak
przechodzenie w głębszy odcień zieleni,
każdy ciek
buduje meandry naturalności.
Istnieją w
moim ciele delty,
których
koryta wchłaniają bardziej
filtrują
oddalenie i niewypowiedziane słowa.
To miejsca
gdzie chowam głowę, kiedy nie patrzysz.
Widzisz?
Słowa
trzymane pod językiem,
jak
wodospad
wtłaczasz
w mój szkielet.
Wpadasz na
mnie z rozpędu
w
niezapowiedzianym momencie,
który
czuję dopiero gdy sypią się kręgi.
Nabrałam
się już kiedyś na stan
skupienia
twoich oczu i zjawisko rezonansu
wędrującego
po zimnych kostkach.
Ułożyłam
wtedy mozaikę z kamieni....
...Dziś
Na piasku
stoję boso, nie marzną mi stopy.
Skóra
różowieje i osadza się pędem życia.
Odcięłam
twoją część istnienia od mojego
rwącym
nurtem rzeki
Komentarze
Prześlij komentarz